Współczesne praktyki magiczne oraz… podatkowe

0
20
Rate this post

Rytuały, zaklęcia, używanie świętych przedmiotów – tego rodzaju zabiegi wcale nie należą do odległej, pogańskiej przeszłości. Metafizyka jest obecna w największych, monoteistycznych religiach do dzisiaj. Inną kwestią jest terminologia. Wszak np. ksiądz katolicki wzburzy się, gdy przyjmowanie komunii wrzucimy do jednego worka z działalnością indiańskiego szamana.

Ezoteryka mieści w sobie wiele pojęć, jak numerologia, chiromancja, a nawet bioenergoterapia. Od wszystkich zdecydowanie odcina się Kościół. Jednym z argumentów przedstawicieli duchowieństwa jest fakt zarabiania pieniędzy na naiwnych osobach, wierzących w magię. Jednak stronnicy Kościoła finansują go regularnie. Zwróćmy uwagę, jak wielkie poruszenie wiosną 2012 roku wywołały plany reformy finansowania związków wyznaniowych w Polsce. Hipokryzja niektórych hierarchów sięga chwilami zenitu. Są jednak osoby, które mogą sobie pozwolić na otwarte poparcie planów rządowych, jednocześnie określając się zdecydowanie katolikami. Wśród nich znalazł się Szymon Hołownia, który nie musi martwić się o własną kieszeń.

Na czym miałaby więc polegać różnica między używaniem kadzidła, a modleniem się do słowiańskiego bożka? Zasługi Kościoła dla rozwoju edukacji i państwowości polskiej nie podlegają dyskusji. Jednak, aby osiągnąć wpływy i wielką siłę polityczną, średniowieczni przedstawiciele chrześcijaństwa nie cofali się przed mordem i grabieżą. Polskie środowisko katolickie jest bardzo podzielone, jak chyba nigdy w ostatnich wiekach. Są księża rozumiejący współczesne wyzwania, pomagający potrzebującym i nie oglądający się na nachalną ideologię. Z drugiej strony istnieją przybytki pokroju sanktuarium w Licheniu, ociekające złotem. W czym komukolwiek pomogą bogato zdobione obrazy? To właśnie magia, wiara że wizerunek Matki Boskiej pomoże w ciężkiej chorobie. Oczywiście, wiara czyni cuda (tutaj cudem określam np. uzdrowienie w beznadziejnych przypadkach), jednak epatowanie bogactwem jest prymitywne i odrażające. Nikomu zakazać tego nie można, ale wówczas mija się z celem dotowanie przedsięwzięcia z budżetu państwa.

Dofinansowanie bezpośrednio z kieszeni parafian przychodzi samo, gdy lokalna społeczność ma pożytek z działalności księży. Gdy zobaczą, że duchowni także mogą przyczynić się do rozwoju miejscowej gospodarki, pomagać bezdomnym, leczyć osoby uzależnione, inspirować młodych do aktywności fizycznej i artystycznej. Wówczas prawdziwi duszpasterze nie będą się martwić o przekazanie części podatku. Tutaj właśnie pojawia się zasadniczy szkopuł. Otóż wysoko postawieni hierarchowie katoliccy chcą, aby odpis od podatku płynął do głównego funduszu, z którego pieniądze będą dzielone na poszczególne diecezje. To rodzi poważne wątpliwości o wiarygodność biskupów. Czy wielkim problemem byłoby założenie kont parafialnych i możliwość przelewania kwoty na dokładnie sprecyzowaną przez podatnika wspólnotę? To z pewnością nie jest czarna magia!